wtorek, 4 października 2011

Długa wizyta w AP...

Szczęśliwie i wyjątkowo miałem dzisiaj cały wolny - w sam raz na spędzenie go w łódzkim AP. :) Trochę czasu na przygotowanie się do wizyty w weekend, niecierpliwy poniedziałek i z samego wtorkowego rana można było brać się do pracy! Tej zaś miałem nie mało - przynajmniej tak wyszło "w praniu", gdyż pierwotnie zamierzałem tylko pójść na 3-4 godzinki i cyknąć kilka fotografii dokumentów, które miałem już wynotowane przy okazji poprzednich, jeszcze przedwakacyjnych, poszukiwań.

Okazało się jednak, że mój ambitny plan nie uda się zrealizować, gdyż 3,5 godziny poświęciłem na dokładne przekopanie się przez parafię rzym-kat w Drużbinie, gdzie w pierwszej połowie XIX wieku przyszło żyć moim przodkom. Efekt tych kilkuset minut pracy - do wywodu przodków udało mi się dodać aż 4 osoby, poza tym odnalazłem 8 nowych dokumentów. Ileż nieznanych informacji, ileż radości i zadowolenia! :)
Później poszło już z górki, plecy przestały boleć od niewygodnego siedziska i kiepskiej pozycji siedzenia, można było spokojnie zamawiać kolejne rolki mikrofilmów. I w ruch poszły księgi z Poddębic, Wilamowa, Turu, Piątku, Bolimowa i w ramach pomocy forumowej z Wojkowa i Piotrkowa. Większość mikrofilmów szybko oddałem gdyż interesowały mnie pojedyncze dokumenty, których numer i rok spisania znałem już wcześniej - teraz tylko chciałem je sfotografować. Gorzej z Poddębicami. Jak zacząłem przeglądać to utknąłem na dobre - zwłaszcza jak dotarłem do zapisków z okresu przednapoleońskiego, czyli do metrykaliów. Brak skorowidzów, niewyraźne pismo, rożne łacińskie skróty - ehhh... nic tylko się uśmiechać i liczyć, że zaraz znajdziemy "ten" dokument. ;)

Tym razem jednak nie miałem tak łatwo i przyjemnie. Okazuje się, że najprawdopodobniej moi 5*pradziadkowie w jakiś tajemniczy sposób zmienili nazwiska, by później powrócić do pierwotnych. W każdym bądź razie sytuacja przedstawia się w sposób następujący (mam nadzieję, że uda mi się to w jasny sposób przedstawić):

Kiedy kilka miesięcy temu dotarłem do dokumentów dotyczących moich 5*pradziadków poznałem ich jako zmarłego Andrzeja Kurowskiego i Agnieszkę nieznanego nazwiska. Informacje te znalazłem w akcie zejścia (z 1869 r.) ich córki Marianny, a mojej 4*prababci. Niestety nie podano w tym dokumencie gdzie się urodziła moja pra...babcia.

Natomiast z aktu małżeństwa mojej 3*prababci, córki Marianny z Kurowskich, poznałem jej miejsce narodzin (tj. córki) - i w ten sposób trafiłem do poddębickiej parafii, w której grzebałem dzisiaj. :) I zaczęły się kłopoty...

Akt urodzenia mojej 3*prababci - jest, akty urodzeń jej rodzeństwa - są, akt małżeństwa ich rodziców - brak...

Trafił się za to akt zgonu Agnieszki Kurowskiej (67 l.), wdowy po Andrzeju (brak panieńskiego nazwiska). Chwila przewijania i okazuje się, że rok wcześniej umiera Andrzej Kurowski, mąż Agnieszki z Kubianków. O! Znam już panieńskie nazwisko mojej przodkini - jest uśmiech. :)

Cofamy się z księgami wstecz - 1840, 1839, 1838... 1815... Nagle w 1814 r.! Tak, jest! Akt urodzenia jakiegoś Kurowskiego - jakieś moje zdziwienie było gdy przeczytałem, że rodzicami byli Andrzej Kurowski (40 l.) i Agnieszka z Kuliańskich (30 l.). Nic to, myślę sobie "widać błąd w zapisie li może wyglądać jak b i na odwrót". Cofam się trzy lata wstecz i kolejne narodziny, tym razem rodzicami są Andrzej Kurowski (40 l.) i Agnieszka z Wasiorków (30 l.)... Zaś siedem lat wcześniej (w 1803 r.) urodził się syn Andrzeja Kurowskiego i Agnieszki z Kubiaków. 11 lat i trzy różne nazwiska - ale to jeszcze nie koniec!

Postanawiam odnaleźć akt małżeństwa w/w Kurowskich, grzebię w metrykaliach i dochodzę do wniosku, że najstarsze dziecko urodziło się w 1801 r. Na wszelki wypadek wertuję jeszcze okres 1790-1800 ale brak jakichkolwiek "Kurowskich". Czyli albo gdzieś w tym okresie się pobrali albo sprowadzili na te tereny. Zaczynam przekopywać Liber Copulatorum. Akt po akcie przejrzałem lata 1780-1805. Jedynym małżeństwo między jakimś Andrzejem i Agnieszką to akt z 1798 r., tyle że młodymi byli Andrzej Filipczak i Agnieszka Kubianka! No to pięknie - panna młoda jeszcze by mogła pasować, ale skąd ten Filipczak?!

Jednym sposobem na rozwiązanie tego problemu było odnalezienie aktów urodzeń młodych - na szczęście w akcie małżeństwa wskazano gdzie się urodzili (obydwoje w Poddębicach). To w takim razie wracamy do Liber Natorum i szukamy dalej. Mija półtorej godziny żmudnego czytania dokumentu po dokumencie, klatki po klatce. Przyjąłem, że skoro w 1798 r. zawarli małżeństwo to każde z nich musiało mieć co najmniej 13 lat, nie więcej jednak niż 35 - w ten sposób zakres moich poszukiwań zawęził się do okresu 1763-1787.

Efekt okazał się dosyć intrygujący gdyż w tym okresie, we wskazanej w małżeństwie miejscowości rodzi się (w 1773 r.) jeden Andrzej - Andreas, syn Filipa Kurowskiego (!!!) i Magdaleny. Podobnie jest w kwestii panny młodej, w przeszukiwanym zakresie lat, we wskazanej miejscowości rodzi się tylko jedna Agnieszka (1786 r.) - Agnes, córka Aleksego i Katarzyny Filipczaków (!!!).
Kompletne pomieszanie z poplątaniem, prawda? :)

Podsumowując, mamy okres 70-letni, w którym występuje aż 5 nazwisk dla kobiety:
- Kubianka
- Kuliańska
- Wasiorek
- Kubiak
- Filipczak
i 2 nazwiska dla mężczyzny:
- Kurowski
- Filipczak
I najprawdopodobniej chodzi przez cały ten czas o te same osoby!

Chyba cała noc poświęcę nad dumaniem, czy wszystkie te nazwiska, dane, wydarzenia dotyczą moich pra...dziadków, czy też ich i zupełnie obcych mi ludzi... :]

PS. Zapytałem na Forgenie co inni Forumowicze myślą w mojej sprawie - całość można przeczytać tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz