Wielokrotnie słyszałem, że jeśli kogoś bardzo mocno się kocha to można umrzeć z bólu i rozpaczy jeśli ta nasza druga połówka odejdzie z tego świata. Do ostatniej wizyty w łódzkim AP traktowałem takie sformułowania jak piękne frazesy, typu "miłość od pierwszego wejrzenia", "przyjaźń na całe życie", które mają nam pomagać walczyć z przeciwnościami losy i pokazywać, że jednak życie jest piękne i warte smakowania.
Jednak najnowsze rodzinne odkrycia całkowicie zmieniły mój pogląd na ten temat. Otóż przeglądając księgi z jednej z podłódzkich parafii natrafiłem w pewnym momencie na akt zgonu (#33) mojej 6*prababci Elżbiety Szczepaniak zd. ?. Dokument ten można w skrócie streścić do kilku zdań:
"dnia dwudziestego ósmego Października Tysiąc ośmset dwudziestego dziewiątego roku o godzinie iedenastey przed Południem. Stawił się (...) i oświadczyli że w dniu dwudziestym Szóstym tego miesiąca i roku o godzinie dziewiątey przed południem umarła Elżbieta Szczepaniakówna (...) lat pięćdziesiąt sześć (...) Zostawiwszy po sobie owdowiałego męża Stanisława Szczepaniaka"