poniedziałek, 24 października 2011

Prapradziadkowie na barykadach Rewolucji 1905 r.

W każdej chyba rodzinie z ust do ust przekazywane są fantastyczne historie o udziale przodków w przeróżnych ważnych dla Polaków (i nie tylko), wydarzeniach. A to praprapradziad brał udział w Powstaniu Listopadowym, a to jakaś daleka ciotka znała samego marszałka Piłsudskiego, a to brat stryja praprapraprapradziadka walczył pod Maciejowicami. Niejednokrotnie historie tego typu stają się asumptem do zainteresowania się przeszłością własnej familii, iskrą która rozpala chęć przyjrzenia się przodkom i krewnym. Niestety, w przeważającej większości przypadków rodzinne legendy i mity się nie sprawdzają i na jaw wychodzi smutna prawda - nagle okazuje się, że przodek powstaniec mieszkał tylko w wiosce, która sąsiadowała z polem bitwy, ciotka znała w młodości chorążego Pileckiego, który był bliskim przyjacielem jej męża, a praprapraprapradziad miał żonę z Maciejewskich. :)
Natomiast moja historia, pomimo wielu lat podchodzenia do niej z dużą rezerwą, okazała się w dużej mierze prawdą. Zacznijmy jednak od początku...

Wiele lat temu moja Babcia opowiedziała mi kilka historyjek związanych z jej teściami oraz ich rodzicami (miała okazję poznać dwójkę moich prapradziadków). Jedna z nich dotyczyła udziału owych prapradziadków - Adama Sarneckiego i Wiktorii z Fornalskich, w Rewolucji 1905 r., która przelała się przez ziemie Imperium Rosyjskiego, w tym również przez Królestwo Polskie.
Jedno z najistotniejszych wydarzeń owego zrywu było tzw. Powstanie łódzkie (określane również Powstaniem czerwcowym, gdyż wydarzenie to miało miejsce 22-24 czerwca 1905 r. - choć same akcje strajkowe trwały w Łodzi aż do 1907 r.). Istotne z tego względu, że było to pierwsze w całym Imperium Rosyjskim zbrojne powstanie robotników.

Wracając do historii mojej Babci - opowiedziała mi ona, że moi prapradziadkowie brali udział w tym zrywie społecznym. Prapradziad, jako mistrz cechu stolarskiego, walczył na barykadach w centrum Łodzi, praprababcia zaś jako szwaczka/krawcowa  uczestniczyła w strajkach w jednej z łódzkich fabryk i w związku z tym później spotkały ją bliżej nieokreślone represje i dolegliwości zdrowotne.
Wyobraźnia dziecięca od razu przywołała do mnie obrazy walecznych przodków z karabinami i flagami w dłoniach prowadzących innych strajkujących na konne oddziały Kozaków. ;) Niestety, poza tym nie podjąłem wtedy tematu i nie zainteresowałem się tym szerzej. Zresztą, w wieku 10-12 lat dla mnie (i moich rówieśników), ważniejsza była np. pompka do piłki, a nie rodzinne bajania babć i wujków. ;) Na szczęście historia ta utkwiła w mej pamięci i po kilku latach do mnie wróciła niczym bumerang...

Gdy dwa lata temu zacząłem na poważnie interesować się losami mojej rodziny jedną z pierwszych zagadek, którą chciałem rozwiązać była kwestia legendy o Rewolucji 1905 r. Niestety moje zadanie było niezmiernie trudne - osoby, który mogły mi coś powiedzieć od dawna już nie żyły, opracowań nt. brak, rzeczywistych pamiątek również nie uświadczyłem. Jednak powolutku, powolutku obraz całej historii powoli się krystalizował - cegiełka po cegiełce układałem tę mozaikę.

I tak od kogoś usłyszałem, że praprababcia mieszkała daleko od swego miejsca pracy, dojeżdżała ponoć do niego tramwajem. Na szczęście w pamięci babci zachowało się wspomnienie gdzie mieszkał jej teść. Potem sprawnie ustaliłem do jakiej fabryki mogła jechać długo tramwajem - okazało się, że po przejrzeniu mapy dawnej Łodzi tylko dwie manufaktury pasowałyby do opisu, obydwie związane z łódzkim Królem Widzewa, czyli Juliuszem Heinzlem. Problem, która dokładnie to zakład - czy fabryka "Heinzel i Kunitzer" (przy al. Piłsudskiego), czy też tzw. "Niciarnia" (przy ul. Niciarnianej), ustaliłem, o dziwo, bardzo szybko. Podobno (tak mówi moja Mama, która to słyszała od swego taty), praprababcia do śmierci mogła niemalże oglądać swą fabrykę z okna domu - a z miejsca gdzie mieszkali w okresie międzywojennym i po wojnie moi prapradziadkowie i pradziadkowie można zobaczyć tylko jedną manufakturę - tę przy ul. Niciarnianej.

Niestety, dokumenty z końca XIX w. - początku XX wieku, z owego zakładu nie dotrwały do naszych czasów. Z opisu w pomocy archiwalnej do zespołu "Towarzystwo Akcyjne Łódzkiej Fabryki Nici Spółka Akcyjna Łódź" w jasny sposób wynikało iż do czasu przejęcia dokumentów przez łódzkie Archiwum Państwowe, dokumenty pracownicze przechowywane były w sposób skandaliczny - w związku z czym najstarsze teczki zaginęły, zgniły bądź zostały przemielone/spalone jako makulatura... Pozostały nieliczne zbiory dot. pracowników z okresu 1914-1945 i niemal pełne teczki z lat późniejszych. Cóż, jak to się mawia - w kwestii mojej praprababci dotarłem do ściany, której w żaden sposób już pokonać nie mogłem.

Jakieś było moje zdziwienie gdy kilka tygodni po wizycie w łódzkim AP w moje ręce trafiła książka "Opowieści o dawnych poetach Łodzi" autorstwa Tadeusza Gicgiera, w której znalazłem bardzo ważną informację. Pozycje tę kupiłem ze względu na to, że znajduje się w niej fragment poświęcony mojemu Wujowi, synowi Adama Sarneckiego i Wiktorii Fornalskiej - mało znanemu łódzkiemu poecie Tadeuszowi Jerzemu Sarneckiemu. Znalazłem tam taki oto fragment:
"Mówi jego pierwsza żona, pani Hildegarda: (...) Ojciec jego był stolarzem, a matka pracowała przez pewien czas w fabryce Kunitzera jako szwaczka. Tadeusz opowiadał mi, że jego ojciec brał udział w roku 1905 w strajku łódzkim, matka zaś w strajku na terenie fabryki Kunitzera, którego robotnicy zabili. Po tym wypadku długo nie mogła znaleźć pracy." (Tadeusz Gicgier, Opowieści o dawnych poetach Łodzi, Łódź 1995r, str. 123)
Tych kilka linijek było dla mnie szokiem - w tak niespodziewany sposób otrzymałem niemalże informację z pierwszej ręki, od samego Wuja (który notabene zmarł w 1981 r.)! Moje podejrzenia co do fabryki potwierdziły się w 100%! I na dodatek wyjaśniło się owe tajemnicze "represje i dolegliwości zdrowotne" u mojej praprababci - najwyraźniej na skutek udziału w strajku utraciła zatrudnienie, a fakt iż przez długi czas nie mogła odnaleźć nowego miejsca pracy odbił się na jej zdrowiu psychicznym i fizycznym.

Natomiast co do kwestii mego prapradziadka Adama Sarneckiego - niestety poza rodzinnymi wspomnieniami i w/w linijką z książki p. Gicgiera nie udało mi się nic ustalić - brak dokumentów w AP, brak czegokolwiek w łódzkim i warszawskim Muzeum Niepodległości. Wierzę jednak, że któregoś dnia poszczęści mi się i coś odnajdę. :)

Na zakończenie moich przynudzań chciałbym zaprezentować animację przedstawiającą Widzewską Manufakturę przy ul. Niciarnianej - jak wyglądała w latach międzywojennych (pocztówka z mojej kolekcji) i jak wygląda dzisiaj...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz