sobota, 29 października 2011

Jak zapisywać informacje z ksiąg?

Każdy zaczynający swoje poszukiwania, w sytuacji gdy nie może zdobyć ksero/fotografii/skanu aktu, staje przed dylematem - jak zapisywać informacje zawarte w odnalezionych dokumentach parafialnych. Zadaje sobie pytania: czy tylko najważniejsze informacje, czy też może wszystko? wypisać tylko datę, miejsce, osoby, czy też lepiej cały akt przepisać?

Czasem zdarza się, że już na samym początku przyjmujemy jakiś system zapisywania, wydaje mi się jednak, że częściej sposób spisywania informacji z dokumentów ulega zmianie w miarę jak szukamy coraz dłużej i dłużej. Tak było w moim przypadku.

poniedziałek, 24 października 2011

Prapradziadkowie na barykadach Rewolucji 1905 r.

W każdej chyba rodzinie z ust do ust przekazywane są fantastyczne historie o udziale przodków w przeróżnych ważnych dla Polaków (i nie tylko), wydarzeniach. A to praprapradziad brał udział w Powstaniu Listopadowym, a to jakaś daleka ciotka znała samego marszałka Piłsudskiego, a to brat stryja praprapraprapradziadka walczył pod Maciejowicami. Niejednokrotnie historie tego typu stają się asumptem do zainteresowania się przeszłością własnej familii, iskrą która rozpala chęć przyjrzenia się przodkom i krewnym. Niestety, w przeważającej większości przypadków rodzinne legendy i mity się nie sprawdzają i na jaw wychodzi smutna prawda - nagle okazuje się, że przodek powstaniec mieszkał tylko w wiosce, która sąsiadowała z polem bitwy, ciotka znała w młodości chorążego Pileckiego, który był bliskim przyjacielem jej męża, a praprapraprapradziad miał żonę z Maciejewskich. :)

środa, 12 października 2011

Poszukiwaczu - archiwum to nie wszystko!

Prosta zasada i znana prawda od dawna. Jednak mimo tego większość osób poszukujących swych korzeni ogranicza swe działania wyłącznie, bądź niemal wyłącznie, do odwiedzania archiwów. Założenie proste - skoro w aktach stanu cywilnego, metrykaliach, księgach sądowych znajdujących się w archiwach mogę odnaleźć najwięcej na temat swoich przodków, nie ma potrzeby szukania gdzie indziej.

Jest to jednak rozumowanie błędne. Co z tego, że wiemy jak nazywał się nasz 8*pradziad skoro nie mamy zielonego pojęcia jak mieszkał, czym się zajmował, w jakim kontekście społeczno-gospodarczo-historycznym przyszło mu żyć.

wtorek, 4 października 2011

Długa wizyta w AP...

Szczęśliwie i wyjątkowo miałem dzisiaj cały wolny - w sam raz na spędzenie go w łódzkim AP. :) Trochę czasu na przygotowanie się do wizyty w weekend, niecierpliwy poniedziałek i z samego wtorkowego rana można było brać się do pracy! Tej zaś miałem nie mało - przynajmniej tak wyszło "w praniu", gdyż pierwotnie zamierzałem tylko pójść na 3-4 godzinki i cyknąć kilka fotografii dokumentów, które miałem już wynotowane przy okazji poprzednich, jeszcze przedwakacyjnych, poszukiwań.

Okazało się jednak, że mój ambitny plan nie uda się zrealizować, gdyż 3,5 godziny poświęciłem na dokładne przekopanie się przez parafię rzym-kat w Drużbinie, gdzie w pierwszej połowie XIX wieku przyszło żyć moim przodkom. Efekt tych kilkuset minut pracy - do wywodu przodków udało mi się dodać aż 4 osoby, poza tym odnalazłem 8 nowych dokumentów. Ileż nieznanych informacji, ileż radości i zadowolenia! :)

niedziela, 2 października 2011

Radości, problemy i smutki...

Wydaje mi się, że każdy kto zajmuje się poszukiwaniem swych korzeni, swych przodków i krewnych przechodzi ciągle przez ten sam schemat: radość - problem - smutek. Radość - bo coś/kogoś odnaleźliśmy; Problem - bo mimo to, że coś/kogoś odnaleźliśmy pojawiły się nowe pytania; Smutek - bo pojawiły się nowe pytania, na które nie znamy odpowiedzi i nie wiemy gdzie jej szukać. I tak w kółko. :)

Kilka ostatnich dni właśnie tak u mnie wyglądały z racji tego, że dotarły do mnie pewne informacje. Było to tak...