Pod koniec zeszłego roku napisałem iż dzięki kwerendzie przeprowadzonej przez PCK udało mi się uzyskać pewne informacje dotyczące 1. żony mego Dziadka.
Tak jak wspominałem wysłałem w związku z tym stosowny e-mail do właściwego urzędu stanu cywilnego w Niemczech i po kilku dniach uzyskałem odpowiedź na moje pytanie odnośnie poszukiwanego przeze mnie aktu urodzenia córki Zofii Czyżewskiej. Poproszono mnie wtedy o przesłanie dokumentów potwierdzających moje pokrewieństwo. Cóż, były z tym pewne problemy gdyż żadnych dokumentów mówiących o 1. żonie mego Dziadka nie posiadam - przesłałem jednak wszystko co mogłem, poprosiłem o wyrozumiałość i zapytałem o ewentualny koszt uzyskania kserokopii aktu urodzenia.
Sam akt urodzenia nie przedstawia sobą nic specjalnego, a jedyną nową informacją jaką się z niego dowiedziałem to data i miejsce urodzenia Zofii Czyżewskiej (szkoda, że nie podano jej panieńskiego nazwiska). Nie zdziwiłem się, że w rubryczce "Vater" jest puste miejsce. I tutaj powstają nowe pytania - czy Grażynka to przyrodnia siostra mego Taty i Stryja (Dziadek w 1944 r. podobno ukrywał się gdzieś w poznańskim), czy też efekt "zdrady" (gwałt? dobrowolnie?) Zofii. Najprawdopodobniej nigdy tego się nie dowiem, chyba że udałoby mi się odnaleźć rodzinę Grażyny Czyżewskiej i namówić ją na badanie DNA... Jednak fakt iż po wojnie doszło do rozwodu sugeruje raczej tę drugą opcję...
W każdym bądź razie szybko podzieliłem się nowym odkryciem z rodziną, m. in. ze Stryjem, który jak gdyby nigdy nic oznajmił, że on doskonale pamięta 1. żonę Dziadka. Zaczął opowiadać, że mieszkała niedaleko miejsca gdzie mieszkał mój Dziadek z Babcią i prowadziła sklep spożywczy przy ul. PKWN (dzisiejsza ul. Dowborczyków). Po dłuższym zastanowieniu Stryj przypomniał sobie nawet jak się nazywała po 2. mężu - Śniada bądź Śniadek oraz, że była strasznie brzydka ("w sumie to nie wiem co ojciec mógł w niej widzieć..."). :] I, co najciekawsze - pamiętał, że miała córkę starszą od niego (Stryj to rocznik 1953)! Układanka powoli, powoli układa się w spójną całość.
Cóż, czas szukać dalej. Może w łódzkim USC coś uda mi się odnaleźć albo w księgach kościelnych parafii rzym-kat św. Krzyża? Czas pokaże. :)
Z rodziną zawsze tak jest, niby nic nie pamiętają :) Ale jak się podrzuci konkretne nazwisko czy imię to się wiele im przypomina.
OdpowiedzUsuńMam do Ciebie pytanie, odwiedzasz czasem AA w Łodzi? Szukam aktów ślubów.
Pozdrawiam.
Tak to już jest z tą naszą pamięcią. :)
OdpowiedzUsuńI niestety nie mam możliwości zajrzenia do AA w Łodzi, przynajmniej na razie (pracują w pon-śr do 14:00, a ja codziennie do 15:30 w pracy jestem)...
Pozdrawiam,
BCz