Nocą z 19 na 20 maja w wiele polskich i zagranicznych miast zostało opanowane przez tłumy ludzi, którzy postanowili wziąć udział w kolejnej "Nocy Muzeów". Nie po raz pierwszy skorzystałem z okazji i wybrałem się na wieczorno-nocny spacer po łódzkich obiektach, które zdecydowały się na otworzenie swych drzwi w tę szczególną noc.
Jednym z miejsc, które można było zwiedzić był łódzki Oddział Instytutu Pamięci Narodowej znajdujący się przy ul. Elizy Orzeszkowej 31/35. Z racji tego, że w tym roku drugi raz miałem przyjemność zwiedzać magazyny łódzkiego IPN-u, wycieczka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak w 2010 roku - kiedy to pierwszy raz zawitałem w progach tej instytucji. Pamiętam, że przy okazji pierwszej wizyty ogromne wrażenie zrobił na mnie magazyn pełen teczek poukładanych na tych charakterystycznych przesuwanych regałach. Coś fascynującego i przerażającego zarazem.
...kiedy to po raz drugi wybrałem się na łódzką "Noc Muzeów". W tamtym roku jednym z nowych miejsc, które otworzyły się na nocnych zwiedzających, był łódzki IPN. Oczywiście skorzystałem z tej okazji i przejechałem się przez całe miasto dla tej atrakcji - a było warto!. Jak już wspomniałem sama wycieczka po magazynie i prelekcja zrobiły na mnie duże wrażenie. Dodatkowo dowiedziałem się, że w zasobach łódzkiego IPN-u zachowało się mnóstwo dokumentów wytworzonych w okresie okupacji hitlerowskiej - a z racji tego, że moja rodzina poważnie wycierpiała w czasie II Wojny Światowej, była to informacja ważna. Niestety, człowiek młody to i głupi - i nie zapytałem jak można uzyskać wgląd w te dokumenty.
Później długo, ale wytrwale, próbowałem nawiązać kontakt z łódzkim IPN-em w tej sprawie. Miałem okazję rozmawiać z panią prokurator oraz jednym z historyków tam pracujących, wysłałem kilka listów i e-maili i... nic. Wielkie nic. Najpierw dowiedziałem się, że jednak tego tak wiele nie jest. Potem pan historyk obiecał poszperać w zachowanych dokumentach - i nigdy więcej się ze mną nie skontaktował (jak po dwóch miesiącach ja do niego zadzwoniłem to stwierdził, że "dzwonił co najmniej dwa razy i nie odbierałem, a poza tym i tak nic nie znalazł"). W końcu, chyba w wyniku mojego uporu i trucia, otrzymałem pismo od Naczelnika Oddziałowego Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów w Łodzi, z którego dowiedziałem się, że i tak nie mogę ubiegać się o dostęp do tych danych bo nie jestem osobą uprawnioną ("osobą najbliższą") w oparciu o art. 115 par. 11 Kodeksu karnego i nie ma możliwości zrobienia jakiegokolwiek wyjątku od postanowień ustawowych. Koniec. Kropka.
I tak mi minęły dwa lata...
Dlatego też postanowiłem jeszcze raz pojechać do IPN i na miejscu popytać o kilka kwestii. Okazało się, że wszystko co dowiedziałem się przez dwa lata walki mogę do szafy schować i zapomnieć o tym. Jedna z przemiłych pracowniczek wprost powiedziała, że faktycznie przepisy KK odnośnie wnioskodawcy mają pełne zastosowanie - ale w stosunku do osób, które szukają dokumentów z okresu 1945-1989. Dla poszukujących wśród akt z lat 1939-1945 zalecenia te nie są tak rygorystyczne i wystarczy złożyć stosowny wniosek z wymienionymi osobami (+ jak najdokładniejszymi danymi odnośnie represji), uzasadnieniem i dokumentami potwierdzającymi pokrewieństwo.
Wszystko gotowe było już w tydzień po "Nocy Muzeów" i w trakcie przerwy w pracy wysłałem całość listem poleconym na adres łódzkiego Oddziału IPN z przeświadczeniem, że Bóg jeden wie kiedy i czy w ogóle uzyskam jakieś dokumenty związane z moją rodziną.
Odpowiedź z IPN-u nadeszła nadzwyczaj szybko. Wczoraj po powrocie do domu z pracy zauważyłem leżącą na biurku paczkę zawierającą plik kserokopii. Pracownicy łódzkiego IPN-u odnaleźli co prawda papiery wymieniające tylko dwie osoby, o które pytałem - braci mego pradziadka Józefa i Maksymiliana Adamskich (pytałem jeszcze o moich pradziadków Henryka i Irminę Adamskich, a także o Helenę Adamską i Ewelinę Sarnecką), ale i tak byłem bardzo podekscytowany i zadowolony z efektów ich pracy.
W każdym bądź razie, z otrzymanych kserokopii (z zespołów dot. prześladowań inteligencji łódzkiej oraz aresztowań, a także z dokumentów hitlerowskiej Tajnej Policji Państwowej) dowiedziałem się, za co i kiedy aresztowano braci mego pradziadka. Przekonałem się również, po raz kolejny, o osławionej niemieckiej dokładności i precyzji - zachowały się bowiem dokumenty dotyczące depozytów pieniężnych pozostałych po więźniach zmarłych w obozach i później doręczonych rodzinom zmarłych. Wszystko wypisane, podliczone i wykazane co do jednej Reichsmarki...
Na koniec najlepsza dla mnie wiadomość - kwerenda nie została zakończona, gdyż w poszukiwania został również zaangażowany warszawski IPN! :) Nic tylko cierpliwie czekać na wieści od nich.
Witam,
OdpowiedzUsuńBardzo interesuje mnie w jaki sposób udokumentował Pan pokrewieństwo z osobami, o których dokumenty Pan wystąpił. Zanosze się z planem wystapienia o dokumenty dotyczące mojego pradziadka i zastanawiam się w jaki sposób mogę udokumentować łączące mnie z nim pokrewieństwo
Witam,
OdpowiedzUsuńPrzesłałem do IPN-u kserokopie dokumentów, z których wynikało moje pokrewieństwo do osób, o które pytałem. Czyli szukając jakichś śladów związanych z bratem mego Pradziadka przesłałem swój akt urodzenia, akt urodzenia mego Taty, akt urodzenia mego Dziadka, akt urodzenia mego Pradziadka oraz akt urodzenia brata Pradziadka - tak aby dało się wyprowadzić w sposób prosty i czytelny pokrewieństwo. :) Ten system zastosowałem do wszystkich osób, o które pytałem Instytut. :)
Skladalam wniosek o udostepnienie akt mojego wuja czyli brata ojca (zalaczniki akty zgonu ) . Dostalam negatywna odpowiedz ze niestaty nie jest to pokrewienstwo w najblizszej lini czyli zona . bracia dzieci itp. Jak sie za to zabrac jak udowodnic IPN ze nikt nie zyje . Czy ktos mi moze udzielic odpowiedzi . serdecznie dziekuje .
OdpowiedzUsuń