We wrześniu razem z moją dziewczyną spędziłem wakacje w Uzbekistanie. Jednym z punktów naszej wycieczki były odwiedziny w miejscowości Shahrisabz, miejscu narodzin największego uzbeckiego wodza i władcy - Tamerlana Chromego. Przygotowując się do tej wycieczki (bo najlepiej do Shahrisabz pojechać przy okazji pobytu w Samarkandzie, miasta bowiem dzieli ok. 90 km), natrafiliśmy na informację, że na terenie miasta znajduje się polski cmentarz wojenny z lat 40-tych XX w. Szybko doszliśmy do wniosku, że po prostu musimy odwiedzić także to miejsce.
Po obejrzeniu największych atrakcji Shahrisabz, powoli zbierając się do powrotu do Samarkandy, poprosiliśmy naszego kierowcę (w Uzbekistanie bardzo popularne jest wynajmowanie "taksówkarzy" do przejazdów między miastami) aby zawiózł nas jeszcze na polską nekropolię. W pierwszej chwili zrobił on wielkie oczy i szczerze przyznał, że nigdy nie słyszał o takim cmentarzu, my jednak nalegaliśmy i przekonywaliśmy, że taki jest gdzieś tutaj na pewno, ba, jest nawet bardzo niedaleko miejsca, w którym akurat byliśmy. Nasz kierowca nie do końca nam chyba uwierzył, ale w trakcie kiedy my jeszcze robiliśmy zdjęcia i oglądaliśmy pamiątki, to on poszedł pogadać z innymi Uzbekami-kierowcami i oznajmił nam zadowolony, że on już wszystko wie. Po pierwsze opowiedział nam, że polskiego cmentarza to już od dawna nie ma, bo został zniszczony w czasach ZSRR i obecnie stoi na jego miejscu szkoła. Jest jednak, i to akurat po drodze, pomnik upamiętniający polskich żołnierzy i bez problemu tam podjedziemy. I tak trafiliśmy na niewielki skrawek terenu, zaraz obok wielopasmowej drogi, poświęcony Polakom zmarłym w Uzbekistanie w 1942 r.
