Post z cyklu „genealogiczne problemy pierwszego świata”. Jak nie szukać swoich przodków? Ano tak:
Już mówię, co przedstawia powyższy obrazek. Kilka dni temu miałem wolny wieczór, rozpocząłem więc poszukiwania jednej z gałązek mojej rodziny. Otwieram więc jedną zakładkę z Geneteką i znajduję tam interesujący mnie indeks z małżeństwem. Otwiera się więc zakładka z sfotografowaną księgą w Metrykach. Klikam we właściwe zdjęcie – trzecia zakładka. Czytam, czytam, tłumaczę (bo akurat metryka po rosyjsku). Wyczytuję gdzie to brat mojej pra… się urodził. Otwieram więc kolejną zakładkę (czwartą) z Geneteką i patrzę, czy parafia jest zindeksowana. No nie jest, ale w Metrykach (piąta zakładka) znajduję informacje, że jest przynajmniej sfotografowana. Odnajduję więc interesującą mnie księgę i zaczynam szukać. Mam właściwy rocznik, otwieram zdjęcie (szósta zakładka).
W tym czasie, prawie jednocześnie, ściągam zdjęcie metryki z zakładki trzeciej i ją zamykam. Otwieram po raz trzeci Genetekę i szukam parafii panny młodej. Potem Metryki. Potem Google’a bo może ktoś już szukał tych ludzi. Zamykam zakładkę numer cztery i sześć, by w ich miejsce otworzyć forum. Potem zamykam inną, otwieram kolejną i tak dalej. Tego wieczoru nie kończę swojej pracy i przyrzekam sobie solennie, że wrócę do niej jutro. Niestety, jak się okazuje nie wracam do niej przez kilka dni. Teraz siedzę więc przed komputerem, patrzę na te pootwierane zakładki i absolutnie nie pamiętam już kogo i gdzie znalazłem i co doprowadziło mnie do danej strony.
Cóż, jak to mawiają, kto nie ma w głowie ten ma w nogach. Będę musiał pewnie więc zacząć wszystko od początku… Tylko tym razem już wszystko sobie gdzieś zapiszę i rozrysuję co robiłem krok po kroku ;)
Już mówię, co przedstawia powyższy obrazek. Kilka dni temu miałem wolny wieczór, rozpocząłem więc poszukiwania jednej z gałązek mojej rodziny. Otwieram więc jedną zakładkę z Geneteką i znajduję tam interesujący mnie indeks z małżeństwem. Otwiera się więc zakładka z sfotografowaną księgą w Metrykach. Klikam we właściwe zdjęcie – trzecia zakładka. Czytam, czytam, tłumaczę (bo akurat metryka po rosyjsku). Wyczytuję gdzie to brat mojej pra… się urodził. Otwieram więc kolejną zakładkę (czwartą) z Geneteką i patrzę, czy parafia jest zindeksowana. No nie jest, ale w Metrykach (piąta zakładka) znajduję informacje, że jest przynajmniej sfotografowana. Odnajduję więc interesującą mnie księgę i zaczynam szukać. Mam właściwy rocznik, otwieram zdjęcie (szósta zakładka).
W tym czasie, prawie jednocześnie, ściągam zdjęcie metryki z zakładki trzeciej i ją zamykam. Otwieram po raz trzeci Genetekę i szukam parafii panny młodej. Potem Metryki. Potem Google’a bo może ktoś już szukał tych ludzi. Zamykam zakładkę numer cztery i sześć, by w ich miejsce otworzyć forum. Potem zamykam inną, otwieram kolejną i tak dalej. Tego wieczoru nie kończę swojej pracy i przyrzekam sobie solennie, że wrócę do niej jutro. Niestety, jak się okazuje nie wracam do niej przez kilka dni. Teraz siedzę więc przed komputerem, patrzę na te pootwierane zakładki i absolutnie nie pamiętam już kogo i gdzie znalazłem i co doprowadziło mnie do danej strony.
Cóż, jak to mawiają, kto nie ma w głowie ten ma w nogach. Będę musiał pewnie więc zacząć wszystko od początku… Tylko tym razem już wszystko sobie gdzieś zapiszę i rozrysuję co robiłem krok po kroku ;)
Jakbym siebie widziała :-) Też otwieram coraz to nowe okienka i czasami się w nich gubię. Choć nie ukrywam, że staram się wprowadzać ograniczenie do 3-4 zakładek, ale - jak sam się przekonałeś - nie zawsze to wychodzi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
Czasem trudno to opanować, poszukiwania tak potrafią człowieka wciągnąć, że te kolejne okienka to niemalże same się otwierają i otwierają ;)
UsuńBrzmi jak mój wieczór spędzony na poszukiwaniach przodków :)
OdpowiedzUsuńkomputer odpalony prawie cały czas, bo jak tylko mam chwilę wolna to siadam do podlewania drzewa, żeby rosło.... otwarte 3 osobne okna i w każdym po 20 zakładek. Kilka ancestry, wątek w familysearch na kolejnych kilku, FB z możliwymi rozwinięciami jednego z wątków od mojej pra-pra-praciotki co to wyjechała do stanów na początku XXw za swoim bratem (z moim pra x dziadkiem) i tam została a kontakt być może jeszcze w latach powojennych był, ale tego już nie ma kto pamiętać Jeszcze kilka wątków dyskusyjnych na różne tematy około, historia Inowrocławia z której usiłuję wyłowić tematy mnie interesujące. W tle jeszcze kolejna wersja drzewa w aplikacji i otwarte pisanie "wstępu dla potomnych". Tak, własnie mija pół roku odkąd zacząłem chaos w mojej głowie, w sposobie pracy i w reultacie osoby którym przedstawiam swoje efekty mówią 'ŁAŁ'. Ale uparcie dążę do celu i staram się mieć ogarnięte jak najwięcej w temacie "gdzie ja jestem - poszukiwania własne"
OdpowiedzUsuń