Mając wolny wtorek zaplanowałem sobie, że skorzystam z tej okazji, która za szybko się nie nadarzy, i wybrałem się wczoraj do słynnego i równie tajemniczego łowickiego Archiwum Diecezjalnego.
Poranek tragedia. Nikt normalny nie wstaje przecież o 4:30 dla własnej przyjemności. Szybkie śniadanko, oporządzenie się i wyjście z domu dosłownie o świcie. Zimno, cicho, jeszcze nieco mrocznie - super początek wycieczki. Potem dotarcie na przystanek tramwajowy i dojazd na stację Łódź Kaliska. Docieram 15 minut przed odjazdem pociągu do Łowicza, na szczęście przy kasach prawie nikogo nie ma więc spokojnie zdążyłem zakupić stosowny bilet i wsiąść do właściwego pociągu. Ruszamy, a ja praktycznie sam w przedziale wyjmuję bilet, legitymację (co bym ich nie szukał w trakcie kontroli) i lekturę, co bym nie usnął w trakcie jazdy. Stosunkowo szybko mija mi półtorej godziny drogi.
Łowicka Starówka